szczęście to stan umysłu...


historia pewnego gronkowca

Zadzwonił kiedyś do mnie znajomy i powiedział  mi o pewnym lekarzu (choć nie jestem pewna czy ten człowiek jest lekarzem, ale mniejsza o to), który ma program komputerowy do diagnozowania wszelkich chorób i że według tej komputerowej diagnozy leczy ludzi. Mój znajomy tak zachwalał tego gościa, że zdecydowałam się do niego iść jako że interesują mnie wszelkie metody leczenia. Umówiłam się więc na wizytę. 

Jego „gabinet” nie zrobił na mnie dobrego wrażenia, maleńki i czystością też nie grzeszył. Ale świadoma tego, że nie jest to wyznacznikiem skuteczności leczenia poddałam się jego zabiegom. Zanotował tylko moje nazwisko i praktycznie nie zadawał więcej pytań. Następnie dał mi do założenia na głowę coś w rodzaju słuchawek radiowych, do ręki jakiś przedmiot połączony z komputerem za pomocą przewodu i włączył program.

 Siedziałam blisko monitora i mogłam wszystko widzieć co dzieje się na ekranie. Zobaczyłam schemat budowy całego człowieka. Wybierając dowolną część ciała robiło się powiększenie tego miejsca i można było zobaczyć w jakim jest stanie. W miejscach gdzie organizm był idealnie zdrowy pojawiał się kolor jasno żółty, a gdy miejsce miało zmiany chorobowe wtedy kolor się stopniowo zmieniał. W zależności od tego jak duże zmiany chorobowe były w danym punkcie ten kolor miał inną intensywność, aż do czarnego (w przypadku raka). U mnie nigdzie nie bylo takiego koloru.

W ten sposób badał mnie od czubka głowy aż do stóp. Oprócz tych kolorów można było od razu sprawdzić jaka jest przyczyna jeśli były zmiany chorobowe (pojawiały się od razu łacińskie nazwy bakterii i wirusów jeśli jakieś były w danym miejscu.) Dowiedziałam się w ten sposób nie tylko, które miejsca u mnie wykazują stan chorobowy, ale zobaczyłam też te które są zagrożone chorobą ale nie dają jeszcze objawów zewnętrznych, no i te, które są zupełnie zdrowe. To co dla mnie było ważne to to, że ta diagnoza całkowicie pokrywała się z moją wiedzą o samej sobie, w 100%! A ponadto dała mi kilka dodatkowych informacji.  No muszę przyznać, że zrobiło to na mnie kolosalne wrażenie. I ta olbrzymia dokładność diagnozy! Miejsca, które miały u mnie zmiany chorobowe powiększał i analizował centymetr po centymetrze.

To badanie trwało około 1,5 godziny. Na koniec dał mi jakieś importowane naturalne leki, coś w stylu tych, które można bez recepty kupić w aptece. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, ale postanowiłam wyjątkowo zastosować się do jego wskazówek i zażywać traktując je jak witaminy czy inne suplementy diety.

No cóż, nie wiem czy to moje nie najlepsze nastawienie do tego leczenia, czy może coś innego, w każdym razie nie zauważyłam jakichś specjalnych rezultatów. Ale z drugiej strony ani nie stosowałam się w 100% do jego zaleceń ani też nie miałam się specjalnie z czego leczyć. O ile jego diagnozowanie było niesamowicie trafne, o tyle leczenie już mniej. Oczywiście, że podobałoby mi się leczenie tabletkami, które zlikwidowałyby przyczyny moich dolegliwości. To byłoby super wygodne. Ale nie wierzę w takie sposoby. Wracając do tego gościa, powiedział, żebym przyszła za dwa miesiące.

 ***

ciąg dalszy obok na stronie