szczęście to stan umysłu...


część 5

Plan działania obejmował przede wszystkim odpowiedni sposób myślenia. Nie miałam czasu, żeby zastanawiać się nad dodatkowymi innymi metodami, które znałam. Skupiłam się całkowicie nad pracą z umysłem, bo to miałam doskonale wypróbowane i tego sposobu byłam pewna.

Postanowiłam wytłumaczyć sobie, że tamto zagrożenie już minęło, nie ma żadnego powodu do zmartwienia. A rozważania moje były takie:

 - Słuchaj, młoda już jest całkiem zdrowa i nie ma żadnego powodu, żeby się czegokolwiek obawiać.

- Tak? A zagwarantujesz mi, że to już nigdy w życiu się nie powtórzy?

- Takiej gwarancji nie mogę ci dać.

- No właśnie!

- Tak samo jak nie mogę ci zagwarantować, że nie spadnie ci cegła na głowę w drewnianym kościele.

- To przecież nie to samo! Tamto się faktycznie zdarzyło, a nie słyszałam nigdy, żeby komuś cegła spadła na głowę w drewnianym kościele.

- No dobrze. Podam inny przykład. Mnóstwo osób, również dzieci, choruje na raka, ulega śmiertelnym wypadkom i przeróżnym innym nieszczęściom. Nie obawiasz się tego?

- Nie.

- Dlaczego? Przecież prawdopodobieństwo wypadku jest nawet większe niż tego co się młodej faktycznie przytrafiło.

- Wiem, ale boję się akurat tego, innych rzeczy nie, w każdym razie nie na tyle żeby to był jakiś problem.

- Czy zdajesz sobie sprawę, że to nielogiczne? Boisz się czegoś co jest bardzo mało prawdopodobne, a nie obawiasz się nieszczęść, które są o wiele bardziej prawdopodobne.

- Wiem, że to nielogiczne, ale nic na to nie mogę poradzić. Uczucia i logika nie idą wcale w parze. Myślisz, że tylko ja tak mam?

- Jasne, że nie, ale teraz zajmujemy się tylko tobą. Rozumiem co czujesz, ale postaraj się przez chwilę pomyśleć logicznie. Tak naprawdę nie ma żadnego powodu, żeby się tego obawiać.

- Ależ ja potrafię całkiem spokojnie i logicznie o tym myśleć i całkowicie się z tobą zgadzam, że ten strach jest nielogiczny i bezsensowny. Co nie przeszkadza, że na samą myśl o tamtej sytuacji serce podchodzi mi do gardła. I wtedy zaczynam się jeszcze gorzej czuć.

- Rozumiem…

- Nie rozumiesz. Gdybyś rozumiała, to byś nie mówiła w ten sposób. Czy myślisz, że jak ktoś się boi wsiąść do windy to nie zdaje sobie sprawy, że nie ma w tym żadnego realnego zagrożenia? Nie, taka osoba doskonale wie, że winda jest o wiele bezpieczniejsza niż na przykład samochód, a jednak do samochodu wejdzie bez problemu, a do windy nie, choćby miała drałować na piechotę na 10 piętro. Więc daj sobie spokój z logicznymi argumentami.

- W takim razie zostawmy te logiczne wywody, trzeba sprawą zająć się inaczej.

 I w ten oto sposób skończyło się pierwsze podejście do leczenia. Zaczęłam od takiej właśnie rozmowy, ponieważ wcześniej wiele razy udawało mi się w ten sposób wyleczyć z przeróżnych dolegliwości. Prawdę powiedziawszy, już samo zrozumienie danej sytuacji często powodowało albo zniknięcie danego problemu, albo przynajmniej znaczną poprawę. Ale nie tym razem. Teraz miałam do czynienia z silną i najbardziej destrukcyjną emocją jaką jest strach. I to wymagało innego podejścia. Argumenty, logika nie sprawdzają się w takich sytuacjach w ogóle. Potrzebny był inny sposób. A jak wpłynąć na emocje? Za pomocą innych emocji, które też wcale nie muszą być logiczne. I takie było moje drugie podejście do sprawy.