szczęście to stan umysłu...


część 4

Następnie była przemowa do mojego nieproszonego gościa i brzmiało to mniej więcej tak:

Panie Gronkowiec, widzę, że nasze interesy są sprzeczne. Ja chcę mieć zdrowy żołądek, a Pan, wraz całym swoim plemieniem, mi w tym przeszkadza. Osiedlił się Pan w moim lokalu zupełnie nie pytając mnie o zgodę. Rozumiem, że się Panu tam wygodnie mieszka, przytulne ciepełko, jedzonko też jest. Niestety ja nie mogę się na to zgodzić, ponieważ trudno mi jest żyć z takim lokatorem. Dlatego będzie musiał się Pan stamtąd wyprowadzić. Nie widzę żadnych możliwości współistnienia tak jak jest teraz. Nie ma Pan najmniejszych szans przetrwania w tym miejscu, ani zresztą w żadnym innym w moim ciele. Mam zamiar Pana stamtąd wykurzyć jak najszybciej i nie spocznę dopóki tak się nie stanie. Nie ma takiej siły na ziemi, która by mi w tym mogła przeszkodzić. A mam na to sprawdzone sposoby, więc radzę nie stawiać oporu. Rozumiemy się?

 Po takim przemówieniu poczułam się rzeczywiście tak jakby moje wyleczenie było już tylko kwestią czasu. Umocniła mi się wiara we własne siły. Ale to była dopiero rozgrzewka na początek, taka mobilizacja wszystkich sił przed akcją.

Każda myśl, każde słowo jest energią i skierowane na jakikolwiek obiekt oddziaływuje na niego odpowiednio do tego jaki ładunek energetyczny zawiera. Przypomina mi się eksperyment japońskiego naukowca Masaru Emoto, który przeprowadził doświadczenia na próbkach czystej wody. Polegały one na tym, że do dwóch probówek nalano wody i na jednej przyklejono karteczki z napisami: „miłość”, „kocham cię”, „dobroć” itp. a na drugiej „nienawiść”, „ty głupku” i inne negatywne słowa. Okazało się, że woda poddana wpływowi pozytywnych słów zamarzała tworząc przepiękne struktury krystaliczne, natomiast woda, którą poddano wpływowi negatywnych słów zamarzała tworząc struktury pełne bałaganu i nieuporządkowania. Można to zobaczyć na zdjęciach.

Tak więc wypowiadając słowa tego przemówienia wysłałam do żołądka energię, która z jednej strony wspierała samoleczenie, a z drugiej osłabiała siły bakterii.

Mojego myślenia ciąg dalszy:

No więc sytuacja wygląda następująco. Mam gronkowca w żołądku, którego nie było dwa miesiące temu na badaniu. I ta bakteria powoduje, że po każdym jedzeniu źle się czuję. No dobrze, ale dlaczego akurat w tym miejscu on się zagnieździł? I co to oznacza fizycznie? Gdy bakteria rozwinie się w jakimś miejscu organizmu oznacza to, że to miejsce ma obniżoną odporność. Wynika z tego, że mój żołądek z jakiegoś powodu stracił odporność. Gdyby wzmocnić odporność tego miejsca wszystko wróciłoby do normy. No dobrze. Zajmijmy się teraz tym zagadnieniem od strony psychicznej.

 Zaglądnęłam do książki Louise Hay, żeby się dowiedzieć czegoś więcej na temat przyczyny emocjonalnej tej choroby. Uwzględniłam dwa hasła: żołądek i limfatyczny układ (czyli odpornościowy). Jeśli chodzi o żołądek wyszło mi, że chodzi o przerażenie, niezdolność do asymilacji tego co nowe. A przy układzie limfatycznym było napisane, że choroba oznacza ostrzeżenie, że należy skoncentrować umysł na sprawach najważniejszych w życiu: miłości i radości.

 No i zaczął się długi proces analizowania. Zaczęłam się zastanawiać co mnie ostatnio tak przeraziło, czego nie chciałam tak bardzo zaakceptować. Byłam pewna, że musi chodzić o coś z ostatnich dwóch miesięcy, bo wcześniej nie było tego problemu. Głowiłam się nad tym dość długo i wreszcie jest! Wiedziałam już o co chodzi. Otóż jakiś miesiąc wcześniej moje dziecko przechodząc ciężkie zapalenie oskrzeli w pewnym momencie nie mogło złapać oddechu i dusiło się na moich oczach. Ona siniała bez oddechu, a ja waliłam ją w plecy aż w końcu ten oddech złapała. Pamiętam to przerażenie, które mnie wtedy ogarnęło, to było straszne. I jak u niej minęło już zagrożenie to wtedy mnie się zrobiło słabo. Tak, to była ta przyczyna, która obniżyła mi odporność żołądka, a miesiąc później objawiła się w postaci gronkowca. Wszystko się ze sobą zgadzało, jak za każdym razem zresztą. A więc pierwszy etap, diagnozowanie rzeczywistej przyczyny, miałam już zakończony. Nadszedł czas na właściwe leczenie.