szczęście to stan umysłu...


część 7

Oprócz tej najważniejszej sprawy, czyli utrzymania stałej kontroli nad własnym umysłem, starałam się robić jak najwięcej tych rzeczy, które przynoszą mi radość. Czytałam podnoszące mnie na duchu książki, robiłam sobie różne przyjemności, starałam się dbać o siebie i robić jak najlepsze dla siebie jedzenie. Generalnie zwracałam większą uwagę na swoje własne potrzeby. Wsłuchiwałam się intensywnie w to co do mnie mówi moje ciało, czego mu potrzeba i co jest dla niego najlepsze. I w taki mniej więcej sposób, zajmując się sobą z największą troską i miłością na jaką mnie było stać, kontynuowałam swoje własne zalecenia i obserwowałam na bieżąco poprawę samopoczucia.

 To co mówiłam, śpiewałam było o radości, miłości, spokoju i szczęściu. A wewnątrz był lęk, smutek i zniechęcenie w różnych stopniach nasilenia. Jedno z drugim nie było w harmonii, można powiedzieć jak woda i ogień. Ale we wszechświecie każde źródło energii oddziaływuje na swoje otoczenie. I tak też stało się u mnie. Ta pozytywna, o wysokich wibracjach energia zaczęła w końcu wpływać na moje samopoczucie i po kilku dniach zauważyłam pewne zmiany. Lepiej się czułam psychicznie, a przede wszystkim miałam wrażenie, że zatrzymał się postęp choroby, to znaczy nie pogarszało mi się już tak jak wcześniej to było. Zrozumiałam wtedy, że obrałam dobry kierunek. Od tego momentu było coraz lepiej.

Gdy przystępowałam do tej terapii dałam sobie trzy miesiące na wyleczenie. W praktyce okazało się, że już po dwóch tygodniach takiej ogromnej dyscypliny czułam się już całkiem dobrze, tak jak przed chorobą, a nawet lepiej! Dodatkowo przy okazji tej terapii zniknęło parę innych dolegliwości, było to coś jak „skutek uboczny”. Ach, co to była za radość i satysfakcja z dobrze wykonanego zadania! Wzmocniło się też moje poczucie własnej wartości.

Ale to nie koniec historii. Ponieważ na ostatniej wizycie u tego mojego lekarza wykryty został gronkowiec, w związku z tym facet dał mi jakieś leki, których zresztą w ogóle nie zażywałam i powiedział żeby przyjść po miesiącu. No więc poszłam, ciekawa co się okaże.