szczęście to stan umysłu...


wprowadzenie

Gdy skończyłam pisać "klucz do szczęścia" pewna myśl nie dawała mi spokoju. Napisałam bowiem, że dość łatwo potrafię wyleczyć się z choroby wyłącznie za pomocą umysłu. Hmm...To prawda, ale nie zawsze było dość łatwo. Bywało i trudno i ciężko w zależności od tego z czego się akurat leczyłam.

Teraz widzę, że cała strona główna, "klucz do szczęścia", afirmacje, blogi, artykuły są tylko wstępem i przygotowaniem do tego co tutaj chcę napisać. Taki proces uzdrawiania całościowego (ciała, umysłu i ducha) jaki sama stosowałam przedstawię na tej stronie. Dokładnie, krok po kroku, tak, żeby każdy kto chce mógł też uzdrowić siebie.

Jakie są warunki, żeby móc samemu wyleczyć się za pomocą umysłu?
Przede wszystkim nie potrzeba w te metody wierzyć. Jasne, że wiara pomaga jak zawsze, ale nie jest konieczna. Natomiast jeżeli ktoś jest na 100% przekonany, że coś nie ma prawa działać, to jego posłuszny organizm dopasuje się do tego przekonania i nie będzie efektów niezależnie od tego jakie metody zastosuje.
Ja proponuję postawę taką jaką sama przyjmuję gdy spotykam się z czymś mi nieznanym: "Nie wiem czy to zadziała, ale spróbuję, ponieważ niczym nie ryzykuję, a mogę wiele zyskać".

Jaki problem najczęściej pojawia się podczas leczenia?
Gdy sytuacja zdrowotna się poprawia pacjent często rezygnuje, bo już mu choroba tak nie doskwiera i po zawodach. Sama zresztą robiłam tak mnóstwo razy.

Jakie choroby najłatwiej jest wyleczyć w ten sposób?
Zasada jest taka, że im cięższa choroba i im bardziej osoba jest już nią zmęczona tym łatwiej ją wyleczyć.
Dlaczego?
Z prostego powodu - taka osoba ma motywację i zrobi wiele, żeby się wyleczyć. Jak pamiętam, mnie samej najłatwiej poszło z gronkowcem złocistym, który umiejscowił się w żołądku, nie pozwalał mi nic jeść i widmo śmierci głodowej działało na mnie jak najlepszy środek dopingujący. Więc jeżeli są osoby, które mają już dość wszystkiego i straciły już wszelką nadzieję na uzdrowienie, to zapraszam do współpracy. I tak przecież w takiej sytuacji nie ma nic do stracenia. Ja osobiście nie wierzę w choroby nieuleczalne. Są tylko takie, z którymi medycyna naukowa nie potrafi sobie poradzić. Ale to nie znaczy, że nie można ich wyleczyć innymi sposobami.

Tak naprawdę problemem nie jest to, że jakaś choroba jest nieuleczalna. Prawdziwym problemem jest to, że pacjenci najczęściej nie są zainteresowani leczeniem jeśli to wymaga zaangażowania z ich strony.

 Zwróciło się kiedyś do mnie kilka osób z prośbą o to, żebym im powiedziała jak się wyleczyłam z gronkowca złocistego, ponieważ oni bardzo chcieliby się wyleczyć. Gdy to zrobiłam okazało się, że ani jedna z tych osób nie ma ochoty zmieniać siebie. I w tym tkwi cały problem, ponieważ każde uzdrowienie, czego by nie dotyczyło, wiąże się z jakąś wewnętrzną zmianą. Zwłaszcza jeśli wyleczenie ma być trwałe. Inaczej choroba wcześniej czy później powróci. To dlatego właśnie tak często choroby leczone farmakologicznie powracają. Dopóki istnieje przyczyna dotąd będzie pojawiał się skutek, czyli choroba.

Ale tak jak sami stworzyliśmy przyczyny swoich chorób, tak i sami możemy je zlikwidować. Ja to robiłam mnóstwo razy (cały czas dalej nad tym pracuję) i tak samo każdy z Was może. Uważam, że naprawdę warto. To zupełnie inna jakość życia. Teraz moje życie jest nieporównywalnie lepsze niż było kiedyś i to pod każdym względem.

Obok, w rubryce "metody" podaję różne sposoby wspierające leczenie siebie. Każda z tych metod wystarczy, żeby uzyskać konkretne efety. Ja stosuję je wszystkie.

W następnej kolejności pokażę jak i z czego się leczyłam i jakie napotkałam po drodze problemy i jakie miałam rezultaty.

Jeśli masz jakieś pytania, wątpliwości albo własne doświadczenia, śmiało możesz pisać na odres podany na stronie głównej.