szczęście to stan umysłu...


zioła

Zioła stosuję od lat... wielu. Od tego zaczynałam swoją przygodę z samouzdrawianiem. A wszystko zaczęło się wtedy, gdy moje dziecko poszło do żłobka i zaczęło chorować. Lekarze raz za razem przepisywali antybiotyki, a ja się coraz bardziej denerwowałam z tego powodu. Nie wytrzymałam tego długo i zaczęłam chodzić prywatnie do lekarza, który nie był już taki szybki w wypisywaniu recept na antybiotyki.

Było lepiej, jednak organizm dziecka już zdążył stracić odporność i leczenie łagodniejszymi lekami było trudne i dłużej trwało. Choroby pojawialy się co prawda rzadziej, ale nie o to mi chodziło. Postanowiłam sama działać i zaczęłam intensywnie dokształcać się na temat właściwości ziół. Efekty były średnie. Przede wszystkim te wszystkie ziołowe syropki sprzedawane w aptekach były za słabe, żeby wyleczyć np. zapalenie oskrzeli, a zioła, które sama zaparzałam były gorzkie i dziecko nie chciało mi tego pić. Ponieważ nigdy nie zaakceptowałam antybiotyków jako formy leczenia potrzebowałam innych rozwiązań.

Zaczęłam szukać innych sposobów, wypróbowywałam na sobie wszystko z czym się tylko zetknęłam i co brzmiało sensownie. Wiele razy nie miałam żadnych efektów, ale w ten właśnie sposób zdobywałam swoje doświadczenie. I tak ani się obejrzałam jak samouzdrawianie stało się moją pasją i objęło nie tylko choroby fizyczne, ale też, a może przede wszystkim, dotyczy emocji i w ogóle całego życia. Bo życie można uzdrowić we wszystkich jego obszarach. Ale o tym później.

Wracając do leczenia ziołami. Ponieważ mnie interesują przede wszystkim takie sposoby gdzie efekty są konkretne i szybko widoczne, więc ograniczę się tylko do kilku przykładów.

I takim przykładem natychmiastowego działania jest rumianek. Tak, tak, właśnie to niepozorne ziółko. Niech was nie zwiedzie jego niska cena i łatwa dostępność. To się ma nijak do jego zalet.

Po raz pierwszy przekonałam się o jego działaniu zupełnie przypadkowo. Wiedziałam o jego łagodzącym działaniu, więc w czasach gdy miałam problem z cerą postanowiłam z ciekawości użyć naparu z rumianku jako toniku do przemywania twarzy. Efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Wszelkie podrażnienia zniknęły w ciągu nocy! No, pomyślałam sobie, to ja wydaję tyle kasy na różne drogie kremy, toniki, kosmetyczkę, a tu proszę, zwykły rumianek zdziałał więcej niż wszystkie te kosmetyki razem wzięte!

Od tego czasu jestem w wielkiej przyjaźni z rumiankiem, który pokazał mi później, że potrafi o wiele więcej. Całkiem niedawno, gdy strułam się na wyjeździe i miałam sensacje żołądkowe jakich nie pamiętam od lat, to właśnie rumianek uratował mnie w sytuacji gdy leżałam jak kłoda i nie miałam nawet siły stosować jakieś inne sposoby. Po prostu postawił mnie na nogi.

Rumianek ma bardzo wszechstronne działanie. Najczęściej stosuje się go przy zaburzeniach układu pokarmowego, przy wzdęciach, kolce jelitowej, chorobach nerek, stanach zapalnych wątroby i wielu, wielu inych przypadkach. Jest dla mnie numerem jeden wśród ziół.

W książce "Akupresura w codziennych dolegliwościach" w stanach lękowych autorzy zalecają obok uciskania odpowiednich punktów na ciele, picie naparu z rumianku. Kto by pomyślał, akupresura i rumianek...

Z takich ziół o szybkim działaniu na uwagę zasługuje również mięta, która bardzo skutecznie leczy biegunkę. Poza tym mięta ma właściwości wychładzające organizm i taki schłodzony napar z dodatkiem cytryny i odrobiny miodu jest przepysznym  napojem na letnie upały.

A ponieważ lato nam się już kończy i zbliżają się jesienno-zimowe chłody podam jeszcze przepis na herbatkę jogina, trochę zmodyfikowaną przeze mnie.

Składniki: kawałek świeżego imbiru (o objętości dużego orzecha włoskiego), pół łyżeczki kurkumy, kilka goździków, owoc dzikiej róży, cynamon (niekoniecznie). Imbir pokroić na kawałki, dziką różę utłuc jeśli jest w całości. Wszystkie składniki zalać zimną wodą (około 1 litra) i gotować kilka minut. Po ugotowaniu można dodać dla smaku jakąś herbatę, ale nie jest to konieczne i na początek najlepiej spróbować bez niczego. Do filiżanki wkropić trochę soku z cytryny, zalać przecedzoną herbatkę i po odczekaniu aż nieco przestygnie, dodać miodu do smaku.
Wypróbowywałam tą herbatkę w przeróżnych wariantach, z dodatkiem tymianku, całych ziaren pieprzu, herbaty czarnej i zielonej i mnóstwem różnych innych rzeczy. To co najważniejsze to imbir jeśli pijemy tylko profilaktycznie i rozgrzewająco, a jeśli ma być leczniczo to oprócz imbiru kurkuma i róża są obowiązkowe (kurkuma ze względu na właściwości przeciwzapalne a róża ze względu na witaminę C).

Miałam takie ciekawe doświadczenie z tą herbatką. Byli kiedyś u mnie pracownicy firmy, którzy montowali mi szafki kuchenne. I ja tak stałam przez chwilę, patrzyłam jak robią i rozmawialiśmy trochę. I w pewnym momencie jeden z tych ludzi usiadł na stołku jakby był strasznie zmęczony. Zagadnęłam co się dzieje i dowiedziałam się że bierze go grypa i słaby bardzo jest. Ale ponieważ nic nie chciał więc się nie wpraszałam na siłę. Za chwilę on znowu siada na stołku, głowa mu opada, dyszy ciężko i znowu zabiera się do roboty. No więc nie zadawałam już więcej żadnych pytań tylko zrobiłam tą herbatę dla wszystkich. Najpierw obserwowałam tego gościa jak z minuty na minutę słabł, a po wypiciu tej herbaty z minuty na minutę nabierał sił. Było to tak widoczne, że nawet mnie zaskoczyło, mimo że już wiele razy widziałam efekty działania tej herbatki. Myślę, że duże znaczenie miało też to że był to początkowy etap rozwoju choroby, ale i tak efekt mnie zadziwił.

Na koniec wspomnę jeszcze, że zioła dobrze się sprawdzają jako łagodne środki uspokajające, np. melisa. Sama też stosowałam ziołowe tabletki uspokajające z dobrym skutkiem (oczywiście stosowane sporadycznie, w miarę potrzeb).