
szczęście to stan umysłu...
siła nastawienia
To był początek zimy. Ten śnieg co napadał w nocy może nie był pierwszy, ale po raz pierwszy w sezonie trzeba było odśnieżać przed domem. Wyszłam więc na zewnątrz i zabrałam się do roboty. Wszystko ładnie zgarnęłam i z ulicy (na naszej ulicy wtedy nie jeździła jeszcze odśnieżarka) i z chodnika. Napadało sporo, więc zmachałam się nieźle, ale czułam się wspaniale po tej pracy i zadowolona wróciłam do domu. Trochę później tego samego dnia wychodziłam z domu i jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam że wiele osób na naszej ulicy cały śnieg z chodnika odgarnęło na ulicę! To zjawisko widziałam już wcześniej i wiedziałam, że robią to po to, żeby samochody rozjechały śnieg. Tak rzeczywiście często się działo, gdy śniegu było niewiele. Ale tym razem było inaczej. Wkurzyłam się, bo jazda przez ten śnieg była bardzo utrudniona i były problemy z mijaniem się samochodów. Postanowiłam, że choćbym miała być jedyną na świecie osobą odśnieżającą ulicę, będę to robić!
Następnego dnia znowu napadało. Sąsiedzi odgarnęli śnieg na ulicę (do końca swojej połowy) a ja z ulicy (do końca mojej połowy).
Ale zauważyłam pewną zmianę. Już to ich odgarnianie na ulicę było jakieś takie nieśmiałe, skromniejsze, połowiczne.
Kolejny dzień. Pogoda jakby się uparła i napadało wręcz niewiarygodnie dużo śniegu. Moje postanowienie na moment zachwiało się w swoich posadach, ale zaraz pełna entuzjazmu wyszłam przed dom, aby samotnie stawiać czoła przeciwnościom. I co widzę? Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Dwóch moich sąsiadów, wspólnie (!) odśnieżają śnieg z ulicy, jeden zgarnia, drugi ładuje na taczki i wywozi na koniec ulicy gdzie są nieużytki i gdzie można go wysypać. Co więcej, obaj zadowoleni, uśmiechnięci i widać, że ta praca sprawia im przyjemność. Dodatkowo uprzątnęli śnieg z tego kawałka ulicy, który jest przed moim domem! Moje zaskoczenie było totalne. Naprawdę się tego nie spodziewałam. Zagadnęli wtedy do mnie wesoło i dalej razem wzięliśmy się do dzieła. To była naprawdę przyjemna praca! Jest coś takiego w zgodnym, wspólnym działaniu, że człowiek czuje się wspaniale, mógłby góry przenosić, zmienia się jego samopoczucie i nastawienie do życia. Gdyby tak pamiętać o tym na co dzień w swojej pracy, w domu i w różnych innych sytuacjach to może życie na naszej planecie inaczej by wyglądało?
Wracając do tematu. Historia ta miała jeszcze ciąg dalszy. Tamta zima była wyjątkowo śnieżna. Nasza ulica wyglądała trochę dziwnie, cała zasypana śniegiem i tylko krótki kawałek wzdłuż kilku domów obok mnie był odśnieżony. Były poważne kłopoty były z przejechaniem przez te nie odśnieżone zwały śniegu, ale okazało się, że to był dopiero początek późniejszych problemów. Otóż przyszła krótka odwilż, zmoczyło te leżące hałdy śniegu a później znowu przyszedł mróz i pięknie ściął ten rozwodniony śnieg, tak że zrobiła się totalna ślizgawica. No, wtedy to dopiero się działo! Co rusz jakiś samochód tarasował drogę nie mogąc przejechać, sąsiedzi klęli na czym świat stoi, a pogoda jak na złość nie chciała się zmienić. Chyba im ta sytuacja dała mocno w kość, bo w końcu zaczęli kilofami walczyć z tym lodem! No cóż, czasem nie warto iść na łatwiznę…
Za to warto robić to co uważa się za słuszne nawet wtedy gdy wydaje się to bez sensu, bo los bywa przewrotny i nigdy nie wiadomo co za chwilę się okaże.